
Stanisława Usarz podczas spotkania w Kamionnej
(7.04.2005).
|
W lipcu 1948 roku Kuria Książęco - Metropolitarna w Krakowie, na czele
której stał wówczas kardynał Sapieha, skierowała młodego księdza Karola Wojtyłę,
który właśnie ukończył dwuletnie studia filozoficzne w Rzymie, na jego pierwszą
placówkę, którą była parafia w Niegowici - niewielkiej wiosce, znajdującej się
dziś w gminie Gdów, powiat wielicki. Dokument informujący o skierowaniu młodego
księdza, który miał rozpocząć pracę wikariusza, zawiera błąd. Zamiast
"Wojtyła" ktoś napisał "Wojdyła". Skąd mógł wiedzieć, że
trzydzieści lat później nazwisko Wojtyła będzie na ustach całego świata, jako
nazwisko nowo obranego papieża, który przybrał imię Jana Pawła II. |
W niegowickiej parafii pod wezwaniem
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wikariusz Wojtyła pracował tylko przez siedem
miesięcy, ale zrobił dla tej parafii bardzo wiele. Nie tylko prowadził pracę
katechetyczną i duszpasterską, ale także rozpoczął budowę nowego kościoła
(osobiście kopał fundamenty), zorganizował teatr, jeździł z młodzieżą z
Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży do Krakowa, urządzał wycieczki do Pierzchowca -
miejsca urodzin generała Jana Henryka Dąbrowskiego, pielgrzymki do Kalwarii
Zebrzydowskiej. Wszyscy, którzy się z przyszłym papieżem spotkali w Niegowici,
wspominają go jako kapłana pełnego dobroci, czułego na ludzką krzywdę. Jedną z
takich osób jest pani Stanisława Usarz - emerytowana nauczycielka, mieszkająca dziś w
Kamionnej. Swoimi wspomnieniami podzieliła się m. in. z uczniami Szkoły Podstawowej w
Kierlikówce, podczas urządzonych w tej szkole w maju 2002 r. "Dni Papieskich"
oraz 7 kwietnia 2005 roku z uczniami szkół w Kamionnej, gdzie zorganizowano akademię
dla uczczenia Śp. Ojca Świętego Jana Pawła II. |
|
Niegowić
była moją pierwszą placówką. Pracowałam tu już trzy lata jako nauczycielka w szkole
podstawowej, kiedy latem 1948 roku przybył do Niegowici młody kapłan Karol Wojtyła.
Była to również Jego pierwsza placówka. Pracował jako wikary i katecheta. Proboszczem
w Niegowici był wówczas prałat Kazimierz Buzała - znany w archidiecezji wychowawca
wielu początkujących duszpasterzy, ceniony przez kardynała Sapiehę, prawdopodobnie
jego kolega z czasów szkolnych. Ksiądz Karol Wojtyła zamieszkał w drewnianym domku
zwanym "wikarówką" w prawej części domu. W lewej mieszkał ks. Franciszek
Szymonek.
Ksiądz Karol rzucił się od razu w wir pracy. Oprócz posługi kapłańskiej uczył
religii w naszej szkole w Niegowici oraz kilku innych szkołach na terenie parafii.
Ujmował swoją skromnością i mimo wielkiej wiedzy pokorą oraz prostotą. Nie
przeszedł nigdy obojętnie wobec potrzebujących, a nawet ich szukał. W czasie kolędy,
jeżeli już ktoś "wcisnął" Mu jakieś pieniądze, w takim domu, gdzie
widział biedę, zostawiał je.
Pewnego razu, a było to jesienią i było zimno, przyszedł chłopak
boso do spowiedzi. Ksiądz Karol zauważył to, zdjął swoje buty oddał chłopcu i
siedział w konfesjonale w skarpetkach, potem poprosił kościelnego, aby Mu przyniósł z
wikarówki drugie buty. On sam nigdy nic nie potrzebował. Kiedyś zapytałam go dlaczego
sobie nic nie kupi tylko wszystko rozdaje. Odpowiedział stanowczym tonem: "Wystarczy
mi tyle ile mam". Pamiętam jak po nabożeństwie majowym całą gromadą poszliśmy
na wikarówkę. Ksiądz Karol przywitał nas uśmiechnięty i powiedział: " Kradną
mnie proszę państwa" i zwrócił się do kobiety, która sprzątała: "Maryś
pokaż jak mnie kradną". Kobieta przyniosła z drugiego pokoju dosyć dużo nowej
bielizny osobistej księdza i powiedziała: "O tak księdza kradną ! Wiem, gdzie
ksiądz chowa pieniądze, ksiądz pojechał do szkoły w Klęczanie, wzięłam pieniądze,
pojechałam do Krakowa i to wszystko kupiłam. Będą dalej kraść, bo księdzu jeszcze
wiele rzeczy potrzeba, ksiądz sobie nic nie kupi, woli rozdać pieniądze". Z tego
zakupu był jednak wyraźnie zadowolony. Pewnego dnia prosiłam księdza Karola o Mszę
Św. za moich rodziców. Powiedział: "Oczywiście odprawię, ale po
koleżeńsku".
Ksiądz Karol był pogodny, lubił żartować, lecz przy Nim nikt z
grona nauczycielskiego nie odważył się użyć jakiegoś niestosownego słowa.
Emanowała od Niego mądrość, wielkość, ale i pokora. Był bardzo uczynny. Czasem,
kiedy jechał na religię do sąsiednich szkół, prosiliśmy o załatwienie jakiejś
sprawy. Pewnego razu prosiłam Go o przywiezienie książek od kolegi ze szkoły w
Pierzchowie. Było zimno, był mróz, wracał furmanką obok naszej szkoły. Wybiegłam,
aby odebrać książki. Ksiądz był bez rękawiczek, pomyślałam, że już je komuś
ofiarował. Podał mi usłużnie paczuszkę zgrabiałą z zimna ręką. Nie
przypuszczałam wtedy, że ta ręka będzie kiedyś błogosławić cały świat.
Przed wojną w Niegowici parafianie wybudowali Dom Katolicki. W
budynku znajdowała się sala widowiskowa, scena i mniejsza sala, gdzie odbywały się
zebrania członków Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży. Karol Wojtyła z księdzem
Franciszkiem dużo pracowali z młodzieżą. Ks. Karol założył teatr. Spośród
członków Stowarzyszenia powstała grupa teatralna. Pewnego dnia przyszedł do mnie
ksiądz Karol z księdzem Franciszkiem prosząc, abym przez kilka wieczorów zajęła się
dzieckiem moich gospodarzy. Gospodyni była chora, księża chcieli, aby gospodarz
przychodził na próby. Nie pamiętam jednak jaką sztukę wystawiali. (To była sztuka
Zofii Kossak-Koszuckiej "Gość oczekiwany" - przyp. aut.). Bawiłam więc
dziecko przez szereg wieczorów kiedy gospodarz był na próbie.
Żyliśmy wtedy w reżimie komunistycznym, trudne były czasy, od
nauczycieli wymagano znajomości marksizmu, były egzaminy, powstawał mętlik w głowie,
czasem wyłaniały się problemy, wątpliwości co do wiary. Wtedy przyszedł nam z
pomocą nasz ksiądz katecheta Karol Wojtyła. Pamiętam - było to na przerwie.
zaproponował nam spotkania, na których będziemy dyskutować, rozwiązywać problemy
dotyczące wiary. Ustaliliśmy, że spotkania będą odbywać się u mnie w pokoju, a
mieszkałam wtedy u zacnych, religijnych państwa Gajków. Na spotkania przychodzili
wszyscy nauczyciele. Te spotkania z księdzem pomogły nam przetrwać ciężkie czasy,
rozwiały wiele wątpliwości, ukierunkowały moją drogę życiową. Potem często
wracałam do wskazówek danych nam przez naszego księdza Karola - serdecznego przyjaciela
dzieci, młodzieży, grona nauczycielskiego i szkoły.
Dziękuję Bogu za dar długiego spotkania z Ojcem Świętym,
którego naukom tak wiele zawdzięczam.
Stanisława Usarz - Kamionna 2002 |